Lepiej zaczęli goście. Koszykarze Arrivy Lotto Twarde Pierniki Toruń trafili wszystkie cztery rzuty z gry, zmuszając trenera Bagatskisa do wzięcia czasu. Po naradzie wrocławianie odrobili część strat dzięki dwóm trójkom Kirkwooda i jednej Nizioła, ale w obronie mieli problemy głównie ze starym wyjadaczem Damianem Kuligiem (11 oczek, 2 zbiórki i asysta i przechwyt). Pierwsza część 21:31 dla przyjezdnych.
Kibice dopisali, wypełniając Orbitę prawie całą.
Pewny i precyzyjny Noah Kirkwood i w tej kwarcie rzucił dwie trójki. Angel Nunez z kolei miał dużą ochotę na szybkie bieganie, niestety koledzy rzadko mieli okazję, by go uruchamiać. Poza tym brakowało skutecznych akcji Stefana Djordjevicia, którego stopował... nie kto inny jak wszechstronny Damian Kulig. Śląsk wciąż był z tyłu – 42:49.
Kibiców mocno ożywiły dwa wsady Jakuba Urbaniaka. Coraz lepiej grający WKS w połowie trzeciej kwarty po raz pierwszy wyszedł na prowadzenie. Na trybunach klasyczne „cała Polska w cieniu Śląska”, na parkiecie obudził się center Djordjević. W ważnych momentach zebrał dwie piłki w ataku i zamienił to na punkty – 67:61 dla gospodarzy.
Gdy Angel Nunez zablokował Damiana Kuliga, a następną akcję skończył z góry, było jasne, dokąd zmierza ten mecz. Kolejny raz spod kosza zapunktował środkowy Stefan, Kirkwood zabrał piłkę rywalom… WKS wyraźnie dominował. I odniósł trzecie z rzędu zwycięstwo w ekstraklasie – 87:75 (double-double Stefana Djordjevicia: 14 punktów i 10 zbiórek).
Kolejne spotkania:
- 12 grudnia na wyjeździe z Neptunasem Klaipeda w Eurocupie,
- 15 grudnia w Orbicie z Czarnymi Słupsk w Orlen Basket Lidze.